Po ukończeniu uniwersytetu pracowałam w Londynie, a najdłużej dla
Amnesty International, organizacji walczącej przeciwko pogwałcaniu
ludzkich praw na świecie. Ale w 1991 roku wraz z moim ówczesnym
chłopakiem postanowiliśmy przenieść się wspólnie do Manchesteru.
Podczas jednego z weekendów, kiedy starałam się znaleźć tam mieszkanie
i samotnie wracałam do Londynu zatłoczonym pociągiem, nagle i po prostu
wpadł mi do głowy pomysł o Harrym Potterze.
Pisałam nieustannie, odkąd skończyłam szóstą klasę, ale nigdy przedtem
nie byłam tak podekscytowana żadnym pomysłem. Ku mojej rozpaczy, nie
miałam przy sobie pióra, a byłam zbyt nieśmiała, by poprosić
kogokolwiek.
Myślę teraz, że być może dobrze się stało, ponieważ siedziałam i przez
następne cztery godziny (pociąg był opóźniony) myślałam, a wszystkie
detale tłoczyły mi się w głowie i ten chudy, czarnowłosy chłopiec
w okularach, który nie miał pojęcia, że jest czarodziejem stawał się
dla mnie coraz prawdziwszy.
Sądzę, że może gdybym zwolniła napływ pomysłów i uwięziła je od razu na
papierze, mogłabym stłamsić niektóre z nich (choć czasem daremnie
zastanawiam się, jak wiele spośród tego, co wyobraziłam sobie podczas
podróży umknęło mi do momentu, kiedy chwyciłam pióro do ręki).
Rozpoczęłam pisać "Kamień Filozoficzny" tego wieczora, ale kilka
ówczesnych pierwszych stron nie przypomina czegokolwiek, co znajduje
się teraz w książce. Przeprowadziłam do Manchesteru, zabierając ze sobą
powiększający się rękopis, który rósł teraz w najdziwniejszych
kierunkach i zawierał pomysły co do reszty kariery Harry’ego
w Hogwarcie, a nie tylko pierwszego roku. I wtedy, 30 grudnia 1990 r.
stało się coś, co zmieniło świat mój i Harry’ego na zawsze – umarła
moja Mama.
To był straszny czas, Mój Tata, Di i ja byliśmy zdruzgotani, miała
tylko 45 lat i nigdy nie wyobrażaliśmy sobie – prawdopodobnie dlatego,
że nie byliśmy w stanie tego rozważać, że mogłaby umrzeć tak młodo.
Pamiętam ból, jakby brukowa płyta przygniatała mi klatkę piersiową,
dosłowny ból w sercu.
Dziewięć miesięcy później chcąc uciec na jakiś czas, wyjechałam do
Portugalii, gdzie znalazłam pracę jako nauczycielka angielskiego
w instytucie językoznawczym. Wzięłam ze sobą wciąż puchnący rękopis
"Harry’ego Pottera" z nadzieją, że moje nowe godziny pracy (uczyłam
popołudniami i wieczorami) pozwolą na pracę nad powieścią, która
zmieniła się znacznie odkąd zmarła Mama. Teraz uczucia Harry’ego
dotyczące śmierci rodziców stały się głębsze i prawdziwsze. W ciągu
kilku pierwszych tygodni pobytu w Portugalii napisałam mój ulubiony
rozdział w "Kamieniu Filozoficznym": "Zwierciadło Ain Eingarp"
Miałam nadzieję, że kiedy wrócę z Portugalii, przywiozę ze sobą
ukończoną książkę. W rzeczywistości miałam coś znacznie lepszego: moją
córkę. Poznałam i poślubiłam Portugalczyka i mimo, że nasze małżeństwo
nie przetrwało, dało mi najlepszą rzecz na świecie. Jessica i ja
wróciłyśmy do Edynburga, gdzie mieszkała moja siostra Di dokładnie na
Boże Narodzenie 1994 roku.
Zamierzałam znowu zacząć uczyć i czułam, że jeśli nie ukończę szybko
książki, mogę nie skończyć jej nigdy. Wiedziałam, że praca w szkole na
pełen etat z poprawianiem prac i przygotowywaniem lekcji, nie mówiąc
o małej córce, którą musiałam opiekować się sama, nie pozostawi mi ani
chwili wolnego czasu. Zasiadłam zatem do pracy jak w amoku,
zdeterminowana, by ukończyć książkę i w końcu spróbować ją wydać. Kiedy
tylko Jessica zasypiała w swoim wózku, pędziłam do najbliższej kawiarni
i pisałam jak szalona. Pisałam książkę prawie każdego wieczora.
Właściwie czasami nienawidziłam już jej choć jednocześnie ją
uwielbiałam.
Wreszcie była skończona. Oprawiłam trzy pierwsze rozdziały w ładną
plastikową teczkę i wysłałam do agenta, który zwrócił je tak szybko, że
musiały zostać odesłane jeszcze tego samego dnia. Ale drugi agent, do
którego spróbowałam wysłać maszynopis, odpisał prosząc o przesłanie
reszty. Był to zdecydowanie najlepszy list, jaki dostałam w życiu, choć
zawierał tylko dwa zdania.
Znalezienie wydawcy zajęło mojemu nowemu agentowi, Christopherowi, rok.
Wielu z nich odmówiło. Ale potem, w sierpniu 1996 roku Christopher
zadzwonił do mnie i powiedział, że wydawnictwo Bloomsbury "złożyło
propozycję" . Nie mogłam uwierzyć własnym uszom "masz na myśli, że
książka zostanie wydana?" zapytałam raczej głupio. "Czy na pewno będzie
wydana?" Kiedy odłożyłam słuchawkę, zaczęłam krzyczeć w niebogłosy
i podskakiwać z radości. Jessica, która siedziała w swoim krzesełku
popijając herbatkę patrzyła na mnie przestraszona. Prawdopodobnie wiecie, co działo się dalej.
crack for games
crack a game
|
|
Dodaj komentarz